Jade z kierowca, ktory opowiada taka oto historie:
"1 maj - koncowka zimnej wojny, a nad Moskwa pojawia sie obiekt, ktory ciezko zidentyfikowac obslugujacym radary. Sasza, ktory tego dnia patrzyl w monitory z niepokojem zglasza ten fakt swojemu dowodcy Wladimirowi. Ten stwierdza, ze po prostu zbyt malo wypil i niech da mu spokoj, zwlaszcza, ze niebawem odbedzie sie wielki pochod na Placu Czerwonym.
W tym samym czasie 19 letni Matchias, ktory ruszyl wypozyczona awionetka z Hamburga, lecac nisko nad Baltykiem postanawia osmieszyc caly rosyjski system obronny. Laduje na Placu Czerwonym bez zadnego problemu.
Tego dnia polecialy glowy na wysokich szczeblach rzadzacych wtedy na Kremlu. Po tym wydarzeniu dopiero 4 lata temu wznowiono ruch lotniczy nad sama Moskwa. Zabroniono latania nawet smiglowcom".
Gdy dojezdzam do stacji w okolicach Norymbergii obok tira, z ktorego wysiadam stoi tak zwana chlodnia, niestety jadaca w podwojnej obsadzie. Artur oraz Jacek jak sie okazuje jada w te sama strone, w ktora zmierzam. Gdy jednak pytam postanawiaja z przyjemnoscia mnie zabrac, a na koncu stwierdzaja, ze i tak jada do Madrytu!
W ten sposob do granicy z Hiszpania w La Janquenie docieram w 38h*
*La Janquera - miasto seksu i biznesu. Chcesz cos zalatwic? Jedziesz tam. Chcesz cos kupic taniej? Jedziesz do La Janquery. Chcesz sie zabawic? Dokladnie to samo. Tu spotykaja sie dwie nacje - Hiszpanie i Francuzi. Ci drudzy chca kupic alkohol i papierosy taniej, lub zabawic sie po Hiszpansku, a Ci pierwsi chca oczywiscie cos zarobic i... Po prostu zabawic sie z Francuzkami. Okolo godziny 19:00 na droge wychodza prostytutki z Rumunii, Bulgarii i Polskizachecajac kierowcow ciezarowek do wspolnej zabawy. Raj dla drobnych zlodziei i oszustow.
Po 11 godzinach pauzy wraz z Jackiem i Arturem ruszamy w strone Madrytu (tym samym zlapalem swojego najdluzszego stopa okolo - 2000 kilometrow jednym transportem).
Podczas trasy Jacek opowiada mi historie dotyczaca postaci wielkich bykow, ktore stoja w calej Hiszpanii przy drogach. Otoz w laqtach 80tych XX wieku cala Hiszpania zawalona byla bilboardami, reklamowymi banerami. Jedna z nich stawial slynny producent brandy. Postacie bykow stawaly sie coraz wieksze i wieksze, az do dzisiejszych rozmiarow. W pewnym momencie rzad Hiszpanski postanowil zrobic porzadek z zasmiecajacymi krajobraz reklamami. Postanowiono usunac wszystkie reklamy. Spoleczenstwo oburzone jednak decyzja usuniecia z drog wrecz ich jednego z symboli narodowych nie pozwolilo na to i byki stoja po dzis dzien. Z bilboardow usunieto tylko nazwe brandy.
Kiedy po 2 dniach spedzonych na stacji okolo 100km od Madrytu postanawiam po raz kolejny wystawic kciuk. Po 30 minutach zatrzymuje sie Hector, wracajacy wlasnie z lasu, w ktorym spedzil 12 dni.Slyszac o mojej podrozy od razu zaprasza mnie do swojego domu w Madrycie. W rytmie muzyki Niny Simone wymieniamy sie swoimi pogladami na swiat.
Hector jest trenerem medytacji, ale takze kung-fu, choc sam mowi, ze w jego naukach nie ma mistrzow ani religii. Codziennie medytuje przynajmniej 2h, lecz gdy wyrusza do lasu, kiedy nie ma kontaktu absolutnie z nikim potrafi medytowac nawet 6 godzin.
Hector obiecal mi, ze przyblizy mi po krotce techniki medytacyjne, ktore pozwola zachowac mi spokoj duszy podczas wedrowki po Afryce. Idziemy takze do pobliskiego lasu, gdzie ucze sie tutejszej sztuki przetrwania. Pozniej w ogrodzie poznaje jego zolwie oraz kota Adolfa, ktory nie zyczy sobie dotyku ze strony obcych osob (podobno jest rasista).
Madryt- Na pierwszy rzut oka wydaje sie byc strasznie brudnym i zasmieconym miastem. Jednak wchodzac coraz bardziej w glab starego miasta zdecydowanie zmieniam swoje zdanie. Lata okradania Poludniowoamerykanski bogactw ma swoje odzwierciedlenie w bogato zdobionych kamienicach.
Miasto jest schludne, a ulice zwykle po okolo 200 metrach koncza sie skwerami z bujna roslinnoscia.
Choc upal doskwieraq, to zawsze jest sie gdzie schowac w cieniu pod drzewem.
Madryt pelen jest osob o roznych osobowosciach, nacjach, wyznaniach, lecz wszyscy zachowuja sie podobnie. Na wejsciu otrzyma sie serdeczne "Hola!" od ekspedientki, ktora zawsze ze szczerym usmiechem jest skora do pomocy. Gdy usiadziesz na schodach zawsze, z ktorejs strony uslyszysz cyganska muzyke. Nawet oni tutaj nie wydaja sie byc tak ordynarni i prostaccy jak u nas.
Bardzo fajny wpis. Powodzenia w Afryce!
OdpowiedzUsuń