piątek, 22 sierpnia 2014

Atak serca na pokladzie i pierwszy dzien w Afryce

    Lot nr 0971 Marokanskich linii lotniczych z Madrytu do Cassablanci okazal sie byc moim najgorszym w zyciu. Juz wchodzac na poklad samolotu czulem, ze cos jest nie tak. Maszyna wydawala sie duzo starsza ode mnie,a stewardessy strasznie nieprofesjonalne podajac zamrozone jedzenie. Gdy samolot wzbijal sie w powietrze z niepokojem patrzylem w strone ziemi, jakby mialby to byc moj ostatni lot. Calym pokladem trzeslo niemilosiernie,a jedyne co moglem zrobic bylo mocne trzymanie sie oparc fotela. Po okolo 20 minutach przez glosniki odezwal sie glos stewardessy z podniesionyn tonem i drzacym glosem probujac nie wpadac w panike. Kolejna stewardessa biegala po pokladzie raz w jedna,raz w druga strone. Ludzie siedzacy w samolocie nerwowo zaczeli zapinac pasy i obracac sie wkolo. Moj niepokuj rosl wraz z kazda uplywajaca sekunda, kiedy spogladalem na przerazonych pasazerow. W momencie, kiedy chcialem wstac samolot zaczal gwaltownie opadac w dol. Emocje siegnely zenitu, a ja nadal nie wiedzialem co jest grane. Postanowilem w koncu zapytac mezczyzny, ktory siedzial obok mnie co sie dzieje. Slabym angielskim wytlumaczyl mi, ze kapitan samolotu dostal ataku serca, a nerwowy ton w glosnikach byl zwiazany z pytaniem, czy na pokladzie jest lekarz. Wytlumaczenie Midiego wcale mnie nie uspokoilo. Bo jedyne co tak naprawde dostalismy, to strzepek informacji. Nadal nikt nie wiedzial,dlaczego tracimy wysokosc. Opadanie wydawalo sie nie miec konca, sytuacja przyprawiala mnie o mdlosci.
 W koncu wyladowalismy awaryjnie w Tangerze, a oklaski rozlegly sie po calym pokladzie dziekujac Bogu za bezpieczne sprowadzenie na ziemie. Kapitan statku z pomoca dwoch osob bezpiecznie zszedl po schodach prosto do ambulansu. Nigdy w zyciu podczas lotu samolotem nie mialem takiego strachu, a 3 godziny czekania na kolejego kapitana uswiadomily mnie w przekonaniu, ze zdecydowanym faworytem premieszczania sie po swiecie jest autostop.
 Na lotnisku w Cassablance dosiadl sie do mnie pewien Bialorusin, wracajacy wlasnie ze swojej polrocznej podrozy po Ameryce Poludniowej. Po dwoch miesiacach spedzonych w Brazylii poszedl do urzedu imigracyjnego, aby przedluzyc swoja wize. Policjant pracujacy pzed budynkiem poinformowal go, ze urzad jest niestety zamkniety, a na wize juz jest za pozno. Na pytanie Bialorusina co ma w takim razie zrobic, policjant z usmiechem oddajac mu paszport odpowiedzial: "nie wiem... Na przyklad poznac Brazylijke".
Lot z Cassablanci do Accry byl juz zdecydowanie bardziej spokojny, nawet udalo mi sie choc na chwile zdrzemnac na trzech fotelach, bo samolot zapelniony byl tylko w polowie. Jak sie olazalo Polacy, to nie jedyna nacja na swiecie, ktora klaszcze po wyladowaniu... Po przejsciu trzech kontroli bagazowych przemieszczalem sie szybkim krokiem nie mogac sie doczekac spotkania z Robertem. Niestety na lotnisku nie czekal na mnie nikt. Od razu zaopiekowala sie mna obsluga lotniska mowiac mi, zebym usiadl i cierpliwie poczekal, nie martwiac sie. Nietety nie mialem numeru ani Roberta i Yawy, wiec po godzinie zdecydowalem sie pojsc do kafejki internetowej w poczekalni, by sprobowac skontaktowac sie z nimi mailowo. Kiedy zdecydowalem sie jednak nie czekac dluzej i sprobowac autostopu po raz pierwszy w Afryce zauwazylem glosno rozmawiajacego z obsluga mezczyzne, ktory trzymal kartke z moim imieniem i nazwiskiem. 
 Oto moja pierwsza stycznosc z Afryka. Czas Afrykanski - nie bierz go nigdy doslownie. Jesli umawiasz sie z kims na konkretna godzine dodaj do niej czas oczekiwania 1-2 godzin. Trase z Accry do Lome mimo ogromnego zmeczenia pokonywalem w stanie totalnej ekstazy robiac zdjecia mrugnieciami oczu. To jednak byl tylko ppczatek. Wjezdzajac na autostrade na "bramkach" w moment wszystkie auta otaczane sa chmara dzieci sprzedajacych wszystko co moze sie przydac podczas drogi - gumy do zucia, chusteczki, papierosy oraz przekaski - miedzy innymi smazone robale. Piszac autostrada nie mialem na mysli takiej jakie sa u nas w Europie. Jedyne co ma wspolnego Afrykanska autostrada z Europejska, to droga dwupasmowa, choc pasy trzeba sobie wyobrazac w myslach. Autostrada jest zrobiona z beronowych plyt, ktore niestety czasem nie do konca lacza sie ze soba w 100 procentach powodujac czeste turbulencje. Najwyzsza predkosc jaka odnotowalem bylo 90km/h. Nic nie jest ogrodzone, wiec kazdy ma prawo wstepu i probe zatrzymania potencjalnego transportu. Uwaga! Raj dla autostopowiczow. Czas Afrykanski dal mi sie we znaki po raz kolejnyna granicy z Togo, gdzie mial na mnie czekac Santos pracujacy dla rodziny Yawy. Te 2 godziny czekania utwierdzily mnie w przekonaniu jak bardzo mentalnie jestem nieprzygotowany do tej podrozy. W momencie wysiadania z samochodu w moment zostalem otoczony przez nagabywaczy, ktorzy koniecznie chcieliby, abym wymienil pieniadze wlasnie u nich
 Nikt nie odpuszczal,nawet zebrajaca kobieta, ktora z reka wyciagnieta w moja strone stala na przeciwko przez 30 minut. Mialem przy sobie tylko $, ktore i tak na niewiele by sie jej przydaly. Ludzie widzac tutaj bialego czlowieka, widza worek z pieniedzmi, ogarnia ich jakis niesamowity szal, przestaja widziec czlowieka, widza pieniadze, czuja biznes. To jest to, do czego totalnie nie bylem przygotowany. Do tego, chociaz nie wiem jak bardzo bym chcial, nikomu i tak nie pomoge. Nie dam nikomu pieniedzy, jedyne co moge im ofiarowac, to wlasna osoba oraz spojrzenie na swiat, ktorego prawdopodobnie nigdy nie zaznaja. Smutne jest to, ze wlasnie tu, w Afryce najbardziej widoczne jest to,ze pieniadz rzadzi swiatem. Tak, dochodze do takiej smutnej konkluzji. Nie da sie tego zmienic. Ludzie pracujacy w hostelu,w ktorym spie nie sa mili dla mnie dlatego, ze chca byc mili. Kazdy pzesciga sie miedzy soba, zeby zostac zauwazonym, zapamietanym, a nastepnie docenionym w momencie wyjazdu.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz