czwartek, 27 listopada 2014

Lwy, demony, handel dzecmi oraz Afrykanskie kino, czyli droga do Wagadugu

25 - 28.09
Natitingou To dosc ladne miasteczko. Ludzie rowniez sa bardzo pomocni. W piatek poznaje goscia o imieniu Costuman, ktory oprowasza mnie po miescie, pokazujac targ, muzeum kultury oraz plac niepodleglosci na ktorym... Mozna za darmo polaczyc sie z siecia wifi. To pierwsza darmowa siec w Afryce, jaka widze. Moze to zasluga tego, ze Natitingou jest dobra baza wypadowa do Parku Narodowego Pandjari, co powoduje, ze jest dobrze rozwiniete turystycznie.
Nastepnego dnia poznaje syna Suzy. Olivier jest studentem geografii. Zabiera mnie na okoliczne wzgorza, skad ujrzec mozna panorame calej miejscowosci. Olivier mial staz w Parku Pandjari, dzieki czemu mial okazje obserwowac "Wielka Piatke Afryki". Stal dokladnie 3 metry przed lwami.
Odradza mi wizyte w parku teraz. Jest sezon deszczowy, trawa wysoka i niewiele mozna zobaczyc. W polaczeniu ze sporymi kosztami podrozy oraz problemem ze znalezieniem osob, ktore moglyby zapelnic auto sprawia, ze wizyta staje sie malo sensowna.

Wieczorem spytalem Suzy, jak spedzila dzien. Z usmiechem odpowiedziala, ze jesli naprawde chce wiedziec, to w kosciele przeprowadzala egzorcyzmy na jednej z opetanych kobiet. Wypedzala demony z duszy przez 5 godzin. Tlumaczy, iz egzorcyzmy wcale nie wygladaja tak jak to przedstawiaja filmy. To zmudna praca polegajaca na glosnej modlitwie oraz spiewach. Osoba opetana doprowadzona do placzu w koncu mdleje. Egzorcyzmy odbywaja sie co jakis czas, az dusza zostanie oczyszczona.
W kulturze Afrykanskiej takie zjawiska sa bardzo gleboko zakorzenione w ich spoleczenstwie. Ludzie mimo, ze uczeszczaja do kosciola, deklaruja przynaleznosc do danej wiary, nadal wierza w moce religii animistycznych. Wierza w to, ze ktos inny za pomoca magii moze zrobic komus krzywde poprzez zakazane rytulaly.  Na przyklad vaudau ma moc odstraszajaca zle duchy, ale takze moze je przywolac. Misje chrzescijanskie probuja pokazac, ze jedynym wyjsciem, oraz zbawieniem dla duszy jest wiara w jednego Boga.

29.09 - 30.09
Z samego rana wyruszam w trase, aby przed zmierzchem dotrzec do Burkiny. Czym dalej na polnoc, tym stop idzie coraz latwiej. Kilka kilometrow podwozi mnie gosc na motorze z naczepa, a po kilku minutach mam juz kolejne 30 kilometrow do przodu z Pascalem, ktory zaskakuje mnie swoja wiedza o Polsce. Dostaje od niego na dalsza droge bagietke. Nastepnie jade z gosciem w bmw, ktory pedzi 120km/h co chwile balansujac na krawedzi jezdni. Dojezdzam do pewnej miejscowosci, myslac ze ta jest przygraniczna. Maszeruje wiec w pelnym sloncu kilka kilometrow, az decyduje sie zatrzymac jadaca w tym samym kierunku ciezarowke. Po kolejnych 30 kilometrach dojezdzamy do przejscia, a wlasciwie... szlabanu ze sznurka oraz kilku policjantow sennie i bez pospiechu podbijajacych mi pieczatke wyjazdowa z Beninu. :aszeruje wiec dalej myslac, ze Burkina jest juz tu kilkaset metrow dalej. Nic bardziej mylnego. Mijam kolejne wioski, a przejscia jak nie bylo, tak nie ma. Najwyrazniej granica jest bardziej umowna. Pozniej dowiaduje sie, ze miedzy granicami Togo - Benin - Burkina Faso lezy pas ziemi niczyjej. Mieszkancy tych terenow nie deklaruja narodowosci i zyja poza jurysdykcja wszelkich wladz. Dlatego jest niezwykle dziki, a jedna z sytuacji zadziwia samych Afrykanow slyszacych ta opowiesc.
Przechadzajac sie jedna z tych niczyich miejscowosci w pewnym momencie podbiega do mnie mloda kobieta, ktora ujrzawszy bialego zerwala sie w pospiechu spod zadaszenia ze strzechy, trzymajac w reku niespelna roczne dziecko. Podbiegajac do mnie spodziewalem sie prosby o jalmuzne, jednak ona wyciagajac rece z zawinietym w material dzieckiem probuje mi go SPRZEDAC... Zamurowalo mnie. W takich sytuacjach czlowiek nie wie jak zareagowac, jedyne co moze zrobic, to uprzejmie podziekowac i odejsc. To jedna z najbardziej szokujacych rzeczy, ktora spotkala mnie w Afryce.
W koncu po kilkunastu kilometrach na terenie bezpanstwowym docieram do przejscia z Burkina Faso, a celnicy zaskakuja mnie znajomoscia jezyka angielskiego. Zauwazam wielki parking dla ciezarowek, gdzie od razu znajduje transport prosto do Wagadugu. Przejezdzam przez Park Narodowy Arli, co stanowi jakies 150 kilometrow dzikich, niezamieszkalych terenow. Mimo, ze nie postanowilem wybrac sie wglab parku, to caly czas mam nadzieje ujrzec zwierzyne. W pewnym momenciepo lewej stronie drogi pojawia sie rodzina pawianow. Niestety, nie mam czasu na zrobienie nawet jednego zdjecia, a kierowca nie pozwala mi wysiasc. Malpy przenosza grozne choroby, takze ebole.
Nastala noc, a ja nie mam gdzie jej spedzic w Wagadugu. Byloby wielka nieodpowiedzialnoscia, gdybym udal sie do centrumkolo godziny 23:00. Postanawiam zatrzymac sie nsjblizszej miejscowosci Nagrengo (ktorej nawet nie ma na mapach), by rozbic namiot w miare bezpiecznym miejscu, na skraju wioski. W jednym ulamku sekundy stalem sie atrakcja dnia, tygodnia, miesiaca, a nawet kilku lat. 90% mieszkancow nie widzialo nigdy bialego, a juz zatrzymanie sie tu takiego jest prawdziwym ewenementem. Opiekuje sie mna lokalna mlodziezdajac mi miejsce pod dachem, gdzie moge rozbic namiotoraz specjalnie dla mnie przygotowuja posilek. Dostaje rowniez butelke tutejszej orenzady, smakujacej dokladnie tak samo jak fanta.
Tymczasem zbliza sie burza rozjasniajac niebo w calej okolicy, gdzie prad jest luksusem, na ktory prawie nikt pozwolic sobie nie moze. Cala noc spedzilem probujac wykalkulowac miejsce, gdzie deszcz zacinjac nie bedzie w stanie dosiegnac mojego namiotu. Burza sprawia wrazenie, jakby probowala dosiegnac, lecz teren, jak i powietrze jest zbyt suche, aby dac jej sile by uderzyc. Deszcz zaczyna padac dopiero, gdy robi sie jasno i juz wiem, ze zadne miejsce pod dachem nie uchroni mnie od zmokniecia. O godzinie 9:00 slonce przygrzewa juz z pelna moca, a wszystkie rzeczy wysychaja w 30 minut. W tym czasie poznaje typowy dzien w wiosce. Prawie nikt tu nie pracuje, a glowna atrakcja jest kino, czyli drewniany budynek pokryty strzecha z 21 calowym telewizorem w srodku, w ktorym calymi dniami oglada sie teledyski Afrykanskich gwiazd oraz filmy kung-fu lat 80-tych i 90-tych.
Mimo prosb mieszkancow wioski, abym zostal dluzej wyruszam do Wagadugu poszukac bezpiecznego miejsca noclegowego na czas wyrabiania wizy Malijskiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz